poniedziałek, 30 maja 2016

Dążyć za głosem serca

Witam!

Pierwszy rok studiów dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu powoli dobiega końca. W tym momencie nachodzi mnie pewna refleksja, co przez ten rok zmieniło się w kontekście moich umiejętności dziennikarskich i jaki mam plan na następne lata.

 Dokładnie rok temu tuż po zakończonych maturach. Wiedziałem tylko jedno, że dziennikarstwo to jest jedyny zawód, który mnie fascynuję i jednocześnie czuję się w nim jak ryba w wodzie. Pisanie czegokolwiek sprawia mi ogromną radość i przychodzi mi to z wielką łatwością. Mogę pisać godzinami o czym tylko sobie wymarzę. Był tylko jeden problem nigdzie moje teksty nie były publikowane. Zachowywałem je albo dla siebie lub przekazywałem do moich polonistek. W Gimnazjum, gdy poznawaliśmy co to jest felieton. Napisałem wtedy o tym dlaczego nienawidzę Legii Warszawa. W felietonie zwróciłem uwagę na przeszłość klubu - werbowanie do wojska. Również nie zabrakło ówczesnej teraźniejszości i doczepiania się do polityki transferowej klubu jak także przychylności sędziowskiej, która była nadto widoczna. W tej pracy pojawiły się też elementy humorystyczne jak nazwanie piłkarza Manu “dzikusem” czy sam styl językowy przesyty kolokwializmami. Przytoczyłem ten przykład, gdyż ten mój debiut felietonisty został okraszony ocena celująca, a także możliwością pojawienia się w lokalnym miesięczniku “Kosynier”. Niestety mimo chęci z obu stron nie wyraziłem zgody na jego publikację ze względu na wyraźnie skrócenie i przeinaczenie mojego tekstu. Po skończeniu Gimnazjum za namową mojej polonistki poszedłem do Liceum o profilu humanistyczny, gdzie była możliwość uczestniczenia w warsztatach dziennikarskich. Do dzisiaj dobrze pamiętam słowa mojej polonistki: 
“Arek rób co uważasz za stosowne, ale wiedz, że ty naprawdę dobrze piszesz i chciałabym żebyś tego nie zmarnował”. 
Dało to mi dużo do myślenia i uzmysłowiło mi pewien schemat działań na moja przyszłość. Skoro pisanie przychodzi mi z łatwością i do tego robię to dobrze, więc dlaczego miałbym z tego zrezygnować?

W liceum zacząłem więcej pisać ze względu na warsztaty dziennikarskie. Tam już poznałem kilku dziennikarzy czy to prasowego, telewizyjnego a nawet rzecznika prasowego. Każda z tych osób odradzała nam pójście w stronę dziennikarstwa. Uważali, że jest mało miejsc pracy, a dużo chętnych i nie ma sensu robić tego na siłę. Kilku moich kolegów to zraziło, a  mnie wręcz przeciwnie. Zmotywowało to do dalszego działania. Coraz bardziej zacząłem odczuwać, że ja naprawdę chcę to w życiu robić. Dlatego postanowiłem swoją naukę kontynuować na Uniwersytecie Adam Mickiewicza na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna w Poznaniu. Już w pierwszym miesiącu zostałem sprowadzony na ziemię przez pisma studenckie “Buc” i “Fenestra” , które odmówiły współpracy z moją osobą. Następnie wśród studentów zacząłem zauważać, że większość z nich nie przyszła tu po to, żeby się czegoś nauczyć tylko swoje umiejętności udoskonalić, gdyż piszą regularnie dla różnych stron internetowych, czasopism, wyjeżdżają na rożne eventy jako akredytowani dziennikarze. Przy takich okolicznościach zacząłem wątpić w siebie i swoje umiejętności. Jednak po jakimś czasie  zacząłem iść za głosem serca. Uznałem, że to jest to co ja chcę w życiu robić i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby być dobrym dziennikarzem.

Czas najwyższy przejść do meritum, a mianowicie do tego czego się nauczyłem dotychczas na tych studiach i jaką mam wizję swojej przyszłości w związku z  dziennikarstwem. Jeśli chodzi o umiejętności stricte pisarskie to poszerzyły się u mnie dzięki mgr Andrzejowi Niczyperowiczowi. Który poprzez swoje bardzo oryginalne a zarazem ciekawe ćwiczenia pokazał coś co kiedyś może być niezbędne w moim warsztacie dziennikarza. Pisanie informacji na kilka sposobów tak, żeby liczba znaków się zgadzała. Podchodzenie do wywiadu tak jakbym go przeprowadzał ze samym sobą. Czy nawet zrobienie felietonu z trzech zdań, które miały na celu rozwinąć kreatywność. Która moim zdaniem może być niezbędną cechą w zawodzie dziennikarza. Następną osobą mającą wpływ na moje nowe umiejętności jest mgr Krzysztof Duda. Z dziennikarstwem może bezpośrednio się to nie łączy, choć uważam, że umiejętność zrobienia własnej strony internetowej może odgrywać duża rolę w przyszłości. Już teraz strona codziennygrucha.prv.pl , którą stworzyłem umożliwia mi swobodne publikowanie moich tekstów. Z czysto technicznych umiejętności wydaję mi się, że to tylko tyle. Jednakże wiem, że takich zajęć będzie o wiele więcej w przyszłym roku w którym postaram się jak najwięcej nowych umiejętności posiąść. Jednak, gdybym teraz napisał, że to koniec tego co się nauczyłem na I roku to bym skłamał. Oprócz praktyki ważna też jest teoria. Na warsztatach dziennikarskich przybliżyli mi ją Tomasz Wolny i Marcin Kącki. Ten pierwszy zwrócił szczególną uwagę na misję dziennikarza. Wcześniej myślałem, że prawda jest najważniejsza o czym też mówił Marcin Kącki. Jednak Wolny wskazał na pomoc drugiemu człowiekowi. Dziennikarz dzięki swojemu tekstowi, reportażowi może odmienić życie drugiego człowieka. Podnieść z dołka, wygrać sprawy w sądzie dzięki nagłośnieniu sprawy. Słowo pisane jak i mówione ma wielką moc. Tym słowem należy tak dysponować, żeby nikogo nie zranić. Dziennikarz ma niesamowitą moc włada słowem mówionym i pisanym. To jest coś fascynującego i właśnie na siłę słów zwrócił uwagę Marcin Kącki. Jak i także na odpowiedzialność za słowa. Cokolwiek napiszemy w gazecie czy gdziekolwiek indziej może mieć swoje konsekwencje. Każde kłamstwo, przekręcenie powodują, że przestajemy być wiarygodni, a właśnie prawda w tym zawodzie jest najważniejsza. To chciał nam przekazać redaktor gazety Wyborczej, że prawdę należy stawiać ponad wszystko
. “Słowa mogą burzyć, słowa mogą budować. Człowiek to jest budowla”~ Piotr “Tau” Kowalczyk.  

"Chcę tylko pisać! Pozwól mi pisać! Pośród obrazów i mar zmieniających swój kształt. Pozwól mi pisać bo dla mnie to wszystko co mam!"~ Mateusz “Rover” Pustuła. 
Ten cytat wydaję mi się, że w pełni obrazuję moją determinację i zawziętość jaką będę ukazywał w następnych latach. Można to uznać za mój plan na to, żeby zostać dziennikarzem. Uczyć się wszystkiego pożytecznego co oferują mi studia. Walczyć samemu o angaż w redakcjach. Samorealizacja poprzez stronę internetowa codziennygrucha.prv.pl jak i też bloga gruchaa96.blogspot.com. Na koniec najważniejsze zawsze pisać prawdę.

Tyle ode mnie wpadajcie na mojego aska jak macie jakieś pytania
http://ask.fm/Gruchaaa96

piątek, 6 maja 2016

Kruche ciastka

"Nienawidzę brudu na ulicach i bezdomnych
Którzy wyciągają ręce do mnie
Nie obchodzi mnie to, co przeżywasz
Nie dotykaj mnie i grzecznie proszę: "weź się odczep!"
Nie chce ci się tyrać to sorry, nie moje story
To twój problem jeśli zdechniesz w norze
Odbijaj i mnie nie obwiniaj potworze bo to ty dzisiaj psujesz mi klimat"~Zeus
Witam!

 Dzisiaj nadszedł ten moment, że pojawia się wpis o tematyce społecznej, a bardziej problemu społecznego. Jak i rozumowania go na kilka sposobów. Na te, które widać na pierwszy rzut oka i na takie nad którymi należy się zastanowić.

 Zacząłem ten wpis od dość kontrowersyjnego cytatu, gdy nie zna się całości tekstu. Jednak, gdy przypatrzymy się bliżej tym słowom i przez chwilę pomyślimy. To taki typ człowieka opisany przez Zeusa jest często spotykany na ulicach. Tylko czy czasem to nie jest opis nas samych? Na początku zapewne zaprzeczysz tak samo jak ja "Gdzie tam, ja taki nie jestem". Jednakże pomyśl ile razy przeszedłeś obojętnie obok osób potrzebujących pomocy. Ile razy nawet nie spojrzałeś w ich stronę bo "psuł Ci klimat" dzisiejszego wesołego dnia? 

 Nie chcę tu wychodzić na oskarżyciela kogokolwiek, bo tak naprawdę to dotyczy także mojej osoby. Staram się pomagać, ale rzadko to robię z własnej inicjatywy. Nie podejdę do osoby i nie spytam się jej: "Czy nie jest Ci zimno?" albo "Czy nie chciałbyś może czegoś zjeść?". Tylko reaguję wtedy gdy ta osoba podejdzie i z łzami w oczach mnie prosi o coś do jedzenia czy coś ciepłego do picia czy na bilet na tramwaj. Dopiero w takiej sytuacji kruszę się jak ciasteczko, żeby tylko pomóc tej osobie, bo mi się jej żal zrobiło. Zaczynam współczuć, a zarazem cieszyć się (nie ukazując tego oczywiście), że ja nie mam takich problemów. W tym momencie wszystkie moje problemy stają się infantylne, gdyż ja mam dom, z czego żyć, co zjeść,pić w co się ubrać. Te osoby tego nie mają. 

 Wiadomo, że każdy człowiek to inna historia. Każdy co innego przeżył, przeszedł w życiu. Lecz wydaję mi się, że nieważne kto jak postępował w życiu powinien dostać drugą szansę. Takimi szansami jest pomoc takim ludziom, gdyż jestem przekonany, że gdyby ktokolwiek z nas ja czy ty drogi czytelniku byłby w podobnej sytuacji to ta osoba by nam pomogła jako pierwsza. Bo wie jak to jest. Tu może jest problem, że my nie wiemy. Mamy swoje życie, innych nas nie obchodzi oczywiście w teorii. Bo najlepiej nam się przecież opowiada o innych ludziach, których nie znamy osobiście np. celebrytów czy chociażby zwykłych przechodniów. Kto tak naprawdę jest wart naszej uwagi (...)

 "Ale Arek, ja pomogłem/-am bezdomnemu, a on mi nie podziękował, obraził mnie i później widziałam jak pił wódkę. Jak mam takim ludziom pomagać?" Tutaj dochodzę do drugiej strony medalu. Coś co nas odtrąca. Pomagamy komuś, a ta osoba gardzi tym i gardzi nami co wtedy? Zastanówmy się, dlaczego ta osoba tak postąpiła. Czy to na pewno oznacza, że nie akceptuję naszej pomocy? Nie jestem psychologiem, ciężko mi sprecyzować swoją myśl. Lecz przez tych ludzi wydaję mi się wychodzi ból, że nie może poradzić sobie sam w życiu tylko ktoś go musi "niańczyć" dosłownie dla niego wkładać do buzi jedzenie jak dziecko, bo sam nie jest w stanie tego zrobić. Ile razy Ty na pytanie "Czy pomóc Ci?" odpowiedziałeś nie? Dlaczego tak robiłeś? Nie potrzebowałeś pomocy? Czy nie chciałeś pomocy? Albo chciałeś po prostu zrobić sam? 

 "Arek po co mam komuś pomagać jak i tak wszyscy umrzemy?" Ta teza zawsze mnie fascynowała i próbowałem się w nią zagłębić. Dlaczego ludzie oddają krew, szpik, narządy jak i tak ta osoba wkrótce umrze? Czy znalazłem na to pytanie odpowiedź? Szczerze? Nie wiem, ale wiem jedno, że pomaganie innym sprawia przyjemność. Ujrzenie uśmiechu na twarzy tej osoby daję poczucie dumy i takiej pewnej świadomości, że właśnie dla takich chwil wato żyć. Może i nie wyglądam na jakiegoś wolontariusza i nie biegam z puszką na pieniądze na cele charytatywne. Tylko zachowuje się tak jak powinien każdy człowiek do drugiego człowieka empatycznie. Nie chcę, żebyś mnie teraz odebrał jak na jakiegoś kandydata na "Mężczyznę roku" albo "Mistera Polonia" , ale spojrzał czasem na innych ludzi z perspektywą, że: "Ja też mogę być kiedyś na jego miejscu, a on na moim".

Spojrzeliśmy już na pomaganie ludziom z kilku perspektyw i powoli można by rzec wpis dobiega końca, a wnioski i przemyślenia własne same się nasuwają. Dlatego swojego wpisu dzisiaj nie podsumuję. Działajcie zgodnie z własnym sumieniem i spójrzcie na ludzi potrzebujących tak jak to byście byli wy.

Na koniec przedstawię wam historię jaka mnie spotkała w autobusie i która natchnęła mnie do napisania tego wpisu.

Wtorek godzina 23:02 podjeżdża 234 wsiadam do autobusu, a tam starsza osoba koło 60, najprawdopodobniej podpita z zaklejonym prawym okiem jakimś duży plastrem ze słuchawkami w uszach. Początkowo staram się go ignorować. Przy hamowaniu autobusu wylądował na niższej części pokładu. Szybko wstał i usiadł, obok swojego kompana. Zaczął przepraszać, mnie jak i Pana obok. Po chwili, uderza się w pierś, podnosi kciuk w górę i woła "szacunek! Szacunek musi być!" ponawia gest i krzyczy "Szacunek dla młodzieży musi być! szacunek młody!" skierował wzrok na mnie. A ja mu odkiwnąłem. Ucieszył się powtarzając swój gest i przemówił "Jak będziesz coś potrzebował młody, to ja Ci pomogę tylko powiedz, mogę Ci nerkę dać, serce oddam jak będzie trzeba" (płaczę) Rozciera łzy: "Szacunek młody! do przodu! Uda się ! Musi się udać!" podaję rękę w moją stronę. Uściskuje jego dłoń. On przemawia "Szacunek to jest to co się liczy! to jest piękne! Młody jak zobaczysz jakiegoś bezdomnego pomóż mu ! Bezdomni też są porządni! (śmiech) Nie tylko skurwiele. Bo ja dla ciebie młody wszystko mogę zrobić tylko powiedz nerkę , serce mogę oddać jak się przyda, twoim dzieciom mogę oddać (...) Ale szacunek Musi być! Uda się! Musi się udać! A jak masz na imię?" - zapytał "Arek"- odpowiedziałem "Arek, Areczku Szacunek! to się ceni! szacunek dla ciebie! Uda się Areczku ! Musi się udać ! Dziękuję! Arek! To jest piękne! nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy (płaczę) Dziękuję! Szacunek! Szacunek Musi być! Zobacz co mam, muzyczka mi tu gra (śmieje się) (..) Uda się! Musi się udać!" Podałem mu dłoń i wysiadłem. Rzekł: "Arek! Szacunek! Szczęść Boże ! Trzymaj się ! Uda się! Musi się udać"   

To tyle ode mnie dzisiaj zostawiam Cię samego/samą z przemyśleniami na ten temat. Jeśli chcesz to podziel się ze mną swoim zdaniem pod tym wpisem albo zadaj mi pytanie na:

CIESZMY SIĘ Z TEGO CO MAMY!
"Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Jeśli mam wokół siebie dobrych ludzi
Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Gdy się mogę obok ciebie budzić
Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Kiedy mam co zjeść i gdy mam dokąd wrócić
Nie potrzebuję wiele. (wiele, wiele, wiele)
I tak mam dużo dziś
Więcej nie zmieni nic "~Zeus

sobota, 23 kwietnia 2016

Kalejdoskop wspomnień i hamulec ręczny

Witam!
 Dzisiaj trochę nietypowy wpis. Po pierwsze leże w szpitalu i nie mam co robić. A drugi powód jest taki, że pojawi się dużo zdjęć wspominkowych. Dziś tak bardziej sentymentalnie. 


 7 kwietnia 2016 roku ukończyłem 20 lat. Jeśli przeczyta to jakaś dużo starsza osoba to możliwe, że powie: "Jaki młodziak, ja też chciałbym mieć 20 lat". Jednak z mojej perspektywy wygląda to inaczej, a może nawet tak samo co przy ludziach kończących 30, 40, 50 itd. Człowiek wtedy zaczyna się zastanawiać nad tym co zrobił, czego nie zrobił, a co mógł zrobić. Niby gdybanie nie ma sensu, jednak każdy z nas czasem pomyśli "Co by było gdyby ...". Życie mamy jedno, trwa bardzo szybko, dlatego 20 lat to dla mnie naprawdę dużo. Czasem decyzje należy podejmować szybko, ale perfekcyjnie, bo odwrotu nie ma. Nie można cofnąć czasu. Przewidzieć przyszłości też nie. Jakie życie wtedy byłoby łatwiejsze i prostsze (...)


 Czytając to pewnie już mnie skreśliłeś i wyłączyłeś, bo pieprze od rzeczy, pastwię się nad losem, a powinienem cieszyć się młodością. W pewnym sensie masz racje. Jednak dzisiaj chciałbym, żebyśmy spojrzeli na to życie z innej perspektywy. Nie młodości, dorosłości czy starości. Nie chodzi tu o wiek tylko o okres który łączy te pokolenia. Mam na myśli przemijanie.

"W każdym z nas jest dzieciak
We mnie, w tobie, w nim i w niej
Mniej więcej, to w każdym jest go więcej niż mniej"~Rover


 Wspominałem już o tym we wpisie "Duże dziecko czy mały dorosły?". Dzisiaj można rzec piszę dalsza część odpowiedzi na to samo pytanie. Gdy byłem nastolatkiem marzyło mi się, żeby jak najszybciej być dorosłym, gdyż wydawało mi się to życie ciekawsze, pełnym wyzwań z samymi przywilejami. Gdy już jestem teoretycznie dorosły, bo przekroczyłem granice 18 lat. To świat i wyobrażenie tego świata padły jak "szklane domy" Cezarego Baryki. Niby jesteśmy panami swojego losu, ale zawsze ktoś stoi nad nami i kontroluję nas. Na początku rodzice potem szkoła, policja, sądy, szefowie, prezesi itp. itd. 

 

 Niepewność to następna rzecz do omówienia, którą nazwałem w tytule hamulcem ręcznym. A dlaczego ją tak nazwałem? Otóż tak, najpierw musimy dokonać decyzji co chcemy robić przez większość życia. Wybór wydaję się nam być pewny i oczywisty. Jednak czas pokazuję, że dużo ludzi odradza nam zrobienia tego czegoś. Pojawia się zwątpienie, niepewność. Czas ucieka i z niepewności budzi się lęk i pytania: "Czy kontynuować to dalej? Czy na pewno chce to w życiu robić?" Dotyczy to pracy, studiów, partnerki życiowej i wielu innych spraw tyczących naszego życia od tych poważniejszych do tych mniej poważnych. Czy niepewność rodzi się tylko z opinii ludzi? Nie tylko, każdy może sam dojść do tego gdy coś go nudzi, a ludzie mogą mu mówić w drugą stronę, żeby coś ciągnął dalej. On robi nie tyle na opak, ale według własnego sumienia. Dlatego też ja tak samo idę przez życie. Chcę robić to co lubię robić, mimo odmiennych opinii rodziców, przyjaciół, specjalistów od tego zawodu. Uda mi się to się uda. Nie wyjdzie to (...) Wtedy dopiero będę myślał co dalej  z moim życiem. Na razie o tym nie myślę. Chcę zrealizować Plan A nie zważając na zarobki tylko na zajawkę, łatwość i po prostu zamiłowanie do zawodu. To musi się udać!

"Jestem tak idealnie niedoskonały,
że bardziej idealny już nie mógłbym być
Jestem tak perfekcyjnie nieposkładany,
że nie wiem gdzie podziałem wstyd
i chce mi się żyć!"~Zeus

 Leże tak teraz na tym szpitalnym łóżku z intensywny bólem nerki, a obok mnie panowie w starszym wieku. Mogę powiedzieć swoje już przeżyli teraz wegetują w szpitalu. Jeśli ja już mam na sumieniu swoje 20 lat to co muszą czuć osoby 3 razy ode mnie starsze w tym samym miejscu się znajdującym co ja (...)
Myślę o tym co za mną, co jeszcze przede mną. Ile jeszcze sukcesów, a ile porażek. Ile radości, a ile smutku. Ile spełnionych marzeń i ile tych niespełnionych. Ile miłości, a ile nienawiści. Do czego to życie zmierza? Tylko do śmierci (...) ?


 To tyle ode mnie dzisiaj. Kiedy pojawi się następny wpis? Szczerze to nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Istnieję też duże prawdopodobieństwo, że w tym miejscu gdzie znajduję się dzisiaj powstanie więcej przemyśleń (...)

 

Zachęcam do komentowania. Ciekawi mnie co wy sądzicie o życiu :)

Jeśli macie jakieś pytania możecie je śmiało zadawać tutaj bądź na
ask.fm/Gruchaaa96 

Jeszcze na koniec kilka zdjęć, takich których się nie wstydzę, też takie z których jestem dumny i streszczą moje życie w kilku chwilach #kalejdoskopwspomnień ; Poprzedzę tę wystawę cytatem osoby, której nigdy nie cytuję, ale skoro to taki wyjątkowy wpis ...

"Czasem mówią Ci, że nie dasz rady
A ich słowa lecą w dół jak wodospady
Unieś w górę się
Ponad swoje wady
Możesz zdobyć cały świat nie będąc doskonałym"~Gang Albanii

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 








niedziela, 21 lutego 2016

Marketingowa miłość

Witam!
 To jest jeden z tych tematów, które bałem się poruszać wcześniej i do końca nie wiem, czy powinienem go poruszać ze względu na swoje doświadczenie w tym temacie i braku statusu "w związku". Jednakże wydaję mi się, że warto się nad tym zastanowić.

  Dlatego też zacznę od początku, od banału: miłość,a co to takiego? Miłość to : "uczucie, typ relacji międzyludzkich, zachowań, postaw. Często jest inspiracją dla dzieł literackich lub malarstwa. Stanowi ważny aspekt psychologii, filozofii i religii, np. w chrześcijaństwie definiowana jest jako "dążenie bytu do dobra", uważana jest za najważniejszą cnotę (1 Kor 13,13) oraz sens życia człowieka"~https://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87.  Dlaczego zacząłem od takiego banału? Przecież każdy wie co to jest miłość. Każdy chce ją mieć, czuć ją do innej osoby. Dla wielu jest sensem istnienia. Bez niej życie nie ma sensu. Tylko jest małe zastrzeżenie, które zmusiło mnie do refleksji. Nawet może nie jedno, ale jednym z nich jest m.in marketing, którego użyłem już w tytule. Zapraszam do lektury!

"Młokosy będą pytać jaka w tym sztuka
Że pocałunek stawiam wyżej niż spokój fiuta"~Rover

To może jak już zarzuciłem tym cytatem to zacznę od miłości nie marketingowej, nie tej definicyjnej, a tej co jest wg mnie tylko spełnieniem potrzeb erotycznych. Cytat z którym w 100% utożsamiam się, lecz wiem, że jest mnóstwo osób, które mi zaprzeczą( co mnie osobiście bardzo przeraża). Uczucie, które powszechnie się uważa za najważniejsze staję się w jednym momencie bardzo płytkie. Na potwierdzenie moich słów nie dam przykładów z imion i nazwisk, ale sytuacji o których każdy słyszał, wielu widziało, a inni nawet brali udział. Są to oczywiście imprezy w klubach, jakiś drink, taniec i seks w kibelku. Czy to jest miłość? Stoi Pani przy drodze, podjeżdża Pan płaci za usługę jest to miłość? No nie, w tym wypadku seks to tylko przyjemność. A miłość bez seksu to nadal miłość? Coś tu nie gra, a pojęcie miłości zmienia znaczenie bardzo szybko. Jednakże taka sama sytuacja jest też z pocałunkiem, który może być na tej samej zasadzie traktowany jak seks. Miłość to seks? Miłość to pocałunki? Miłość to prezenty?

Te pytania , które zadałem mają pokazać jak ludzie odbierają miłość i mylą pojęcie z wyrażaniem miłości. A propo wyrażania miłości to też jest ciekawa kwestia do przemyślenia. Gdybym się przeszedł po ulicy i popytał ludzi możliwe, że usłyszałbym tego typu słowa "Miłość wyrażamy poprzez sama obecność z drugą osobą, jesteśmy czuli, poprzez rozmowę, trzymanie się za rękę, patrzenie sobie w oczy" itp. Brzmi mi to fajnie, romantycznie buduję to klimat niesamowitego uczucia dwóch osób, który jest trwały. Liczą się tylko oni, nic po za tym. Coś pięknego, całują się, kochają na  różne sposoby, obdarowują prezentami by sprawić sobie przyjemność na wzajem. To tym bardziej nakręca innych ludzi , np. samotnych, żeby tę miłość poznać. Bo to jest coś niesamowitego, ciężkiego do opisania i najpiękniejsze w życiu. Jednakże nie każdy widzi cały czas ten ideał, piękno. Tylko skupia się na jednostkowym wyrażaniem uczuć. Dam stereotypowy przykład , choć nienawidzę stereotypów, jednak dobrze zobrazuję to co chcę przekazać. Facet skupia się na seksie, chce ulżyć swojej potrzebie seksualnej, a kobieta chce prezenty być obdarowywana. Wtedy inne rzeczy schodzą na drugi plan. Gdy nie ma rzeczy pierwszoplanowej zrealizowanej urok pryska. Są kłótnie, fochy, a zastępstwo drugoplanowymi rzeczami nie oddaję tego samego. Pojawiają się zdania "Ty już mnie nie kochasz" , "To już nie jest to samo co kiedyś". Czy miłość to nadal te piękne rzeczy z definicji? Czy spełnienie potrzeb i zachcianek?

"Złość opadła, jak sukno na jej ramionach
Szkliste oczy, jedwabne włosy, dotyk anioła
Tylko tak umarli wstają z kolan
Bo gdy wracają do domu czeka na nich dziewczyna lub żona"~Rover

14 lutego było "święto" zakochanych i m.in to jak zachowania różnych par i singli zmusiły mnie do refleksji. Czy ktoś z Was zastanawiał się dlaczego ten dzień stał się taki ważny? Bo ja tak i oprócz marketingowego powodu nie widzę innych. Czy widzieliście te wszystkie gadżety w sklepach z czymś czerwonym, serduszka i jakieś inne rzeczy związane z miłością. Ludzie zostali zmanipulowani przez reklamę. Dzięki reklamie firmy na tym "święcie" zarabiają konkretne pieniądze. Kobiety (nie wszystkie) oczekują prezentów, kwiatów i różnych romantycznych rzeczy. Mężczyzna jest manipulowany przez kobietę, bo jak nic nie sprezentuję to będzie oznaczać koniec związku. No i mężczyzna trafia na ten marketing. Historia zakręca koło, firmy zarabiają, kobiety są chwilowo zadowolone, a faceci tracą pieniądze.

Zanim ktoś przyczepi się do tego, że nie mam dziewczyny, a mój ostatni związek miał miejsce prawie 2 lata temu. To chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt, swoją drugą połówkę kochamy tylko raz w roku? Każdy dzień jest dniem zakochanych, jeśli jest się w związku i kocha się tę osobę. Każdy dzień jest pretekstem na romantyczna kolację, wypad do kina na podarowanie bukietu róż, czekoladek, misia itp. Czy ten 14 luty naprawdę jest taki wyjątkowy? Dlaczego to nie może być 13 luty albo 15, albo każda inna data. Uważam, że jeśli ktoś uważa walentynki za ważne święto to nie liczy się dla niego miłość, ale właśnie marketing, pretekst do prezentów, albo chwilowej czułości. Tak samo działają też inne święta, które są nakierowane na chwile czułości dawania prezentów np. Dzień Kobiet. Uważam siebie za romantyczną osobę a przede wszystkim kreatywną. Napisałem piosenkę i zaśpiewałem ja przy kolacji w dniu jej urodzin. Napisałem wiele wierszy, które przedstawiałem jej codziennie jeden. Raz w tygodniu mogłem się z nią spotkać i ten dzień traktowałem jak właśnie walentynki. Każdy dzień spędzony z nią był dla mnie świętem zakochanych. Podobnie jest z innymi świętami np. Dzień Kobiet, które jest wiadome symbolicznym świętem, ale spróbuj tylko prezentu nie kupić. Działa znowu marketing, a czcić kobiety należy cały rok, a nie tylko w ten jeden dzień jak to jest sugerowane poprzez działania marketingowe.

Wypadałoby ten tekst, tę opinię, przemyślenia jakoś podsumować. Wiem jedno, że to co napisałem wzbudzi do refleksji, nie zdziwi mnie oburzenie, albo zaprzeczenie. Jednakże chciałem pokazać w tym pięknym zjawisku jakim jest miłość coś co miłością czasem jest a czasem nie. A może być wielkim problem w związku, a miłość nabiera nowych znaczeń i wymiarów. Może dlatego ciężko ja zdefiniować, albo dlatego nie każdy chcę do niej wracać, albo nie każdy jej przez to potrzebuję. Myślę, że warto się nad tym poważnie zastanowić. Dziękuję za przeczytanie 3 majcie się cześć!

Z tego co widzę to i tak ten post zostanie uznany za opublikowany 21.02 , a nie 26 marca, który jest właściwą datą. Pierwotnie miało to wyjść w lutym, jednak straciłem wenę, pomysł. Jednak jakoś dzisiaj wróciłem do pisania czy będzie to regularne? Oby, taką mam nadzieję. Na koniec, jeśli rzeczywiście ktoś to czyta prosiłbym chociaż o symboliczny komentarz typu "Przeczytałem", gdyż liczby wskazują mi na to, że ktoś to czyta, a żadnego odzewu jeszcze nie miałem.

Tradycyjnie zapraszam na aska tam można mnie popytać na nurtujące was pytania
https://ask.fm/Gruchaaa96

wtorek, 16 lutego 2016

Regularna nieregularność

Witam!

Dzisiaj w tym poście nie poruszę może jakiś nowych przemyśleń, jednakże będą to wyjaśnienia. Nie lubię się tłumaczyć, gdyż to trochę dziecinada, lecz w każdy z nas jest dzieciak jak to pisałem w innym poście. Więc sobie na to wyjątkowo pozwolę.

Według oficjalnej strony mojego bloga wychodzi na to, że to będzie mój pierwszy wpis w tym roku. Jednak kto jest na bieżąco ten wie, że z ostatnim postem miałem pewne problemy i opublikowałem go dopiero w styczniu. Lecz samą pracę nad nim zacząłem w grudniu, dlatego takie niedogodności wystąpiły. Na samym początku powstania tego bloga obiecałem regularny wpis, chociaż jeden w tygodniu. Tematykę mam dowolną , bo piszę o swoich przemyśleniach na różne tematy niekoniecznie poruszane przez inne osoby, a nad którymi warto się zastanowić. Jednak tą regularność zatraciłem postaram się to dzisiaj wyjaśnić.

Dzisiaj mamy wtorek godzinę 11, a ja postanowiłem coś napisać. Dlaczego dzisiaj? Też się nad tym zastanawiam i nasuwa mi się pierwszy wniosek. Czuję się odpowiedzialny za tego bloga, a ja go zostawiłem nieruszonego na dwa miesiące, a jest kilka osób , które zaglądają i czekają z niecierpliwością na przemyślenia. A ja? Nie sądziłem, że nauka może być, aż taką przeszkodą do realizowania innych rzeczy. Brak wolnego czasu. Natłok materiałów, dużo wkuwania, zaliczenie za zaliczeniem, egzamin za egzaminem. Nawet rezygnowałem ze snu, aby lepiej się przygotować. Niekoniecznie wyszło mi to na dobre w przypadku filozofii, gdzie profesor dał łatwe pytania, a ja nawet nie byłem pewny swojego nazwiska. Tak byłem mocno nieskupiony. Sesja dobiega końca. Została mi jedna poprawka z wyżej wymienionego przedmiotu. Po niej będę mógł odpocząć i robić z powrotem to co lubię. 

Przed chwileczką opisałem koniec stycznia i początek lutego, który był dla mnie nawałnicą nauki. A co z końcem grudnia i początkiem stycznia? Tutaj właśnie pojawił się kryzys. Gdyż niby mam pełną dowolność tematów do pisania. A nie miałem o czym napisać. Pustka. Hasłowe tematy przychodziły mi do głowy, ale nie miałem tego poczucia co przy innych wpisach, że muszę o tym pisać. Tak mijały dni, tygodnie, aż przyszła nauka i pokrzyżowała moje plany. Jednak dziś obudziłem się z myślą, że muszę napisać o swoich nieregularnych wpisach i wyjaśnić. Chociażby dla tych trzech osób co odwiedzają bloga regularnie raz w tygodniu.

To tyle ode mnie w tym wpisie nie obawiajcie się o następny. Gdyż mam już pomysł na nowy post i chyba nawet zaraz go zacznę pisać, a udostępnię go jeszcze w tym tygodniu. Przepraszam za brak cytatów w tym poście, jednak nie miałem pomysłu, żeby jakiś dodać. Wydaję mi się, że specjalne szukanie na siłę nie jest tu wskazane.
Miłego dnia!! Trzymajcie się cześć!

Jeśli macie jakieś pytania do mnie to tu macie mojego aska

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Milczenie jest złotem?

Witam!

 To jest już moja kolejna próba, aby napisać ten wpis. Męczę się z nim niemiłosiernie, choć wcale nie chodzi tu a sam temat. Za pierwszym razem przeszkodził mi czas i zmęczenie. Po nauce na kolokwium i napisaniu recenzji książki "Anegdoty Dziennikarskie" nie byłem już w stanie fizycznym tego napisać. Lecz obiecałem, że przed świętami pojawi się właśnie post pt "Milczenie jest złotem?". Usiadłem i zacząłem pisać. Wszystko ładnie, pięknie, lecz tuż przed naciśnięciem przycisku "zapisz" zawiesił mi się komputer. Muzyka, która leciała w tle zacięła się, obraz tak samo, więc musiałem zresetować. Po ponownym włączeniu komputera wchodzę w post a tu pusto ...

Spróbuję, więc odtworzyć to co chciałem pierwotnie przekazać tydzień temu. Czytając tytuł tego wpisu pewnie pomyślałeś sobie : "Dlaczego on stawia pod tym powiedzeniem znak zapytania? Przecież milczenie jest złotem". Lecz ja rozłożę powiedzenie "Mowa jest srebrem, a milczenie jest złotem" na czynniki pierwsze i je scharakteryzuję w inny sposób niż ty drogi czytelniku pierwotnie myślisz.
Zestawienie ze sobą i połączenie w pary dwóch kruszców z mową i milczeniem ma pokazać co jest ważniejsze i cenniejsze w codziennych sytuacjach.  Pierwotnie tego powiedzenia używa się, aby nie mówić pewnych rzeczy , bo po prostu nie wypada. Wtedy "milczenie jest złotem". Jednakże całe powiedzenie próbuję nam pokazać, że milczenie jest cenniejsze od mowy. Czasem lepiej coś przemilczeć niż powiedzieć dwa słowa za dużo. Patrząc z takiej perspektywy to rzeczywiście milczenie jest złotem ale czy aby na pewno?

Aby coś komuś przekazać używamy zazwyczaj mowy dzięki której ukazujemy emocje. Dodajemy do tego mimikę, gesty co powoduję, że druga osoba na nas oddziałuje poprzez swoje emocje. Słowa mają moc to one wywołują wszelkiego rodzaju emocje czy to te pozytywne czy też negatywne. To one budują relacje z drugim człowiekiem. Dzięki nim kochamy, nienawidzimy itd. Relacje są prostsze. Nie chcę przez ten opis ukazać, że osoby nieme  nie mają prawa bytu. Absolutnie nie, oni te relacje utrzymują dzięki gestom. Nam gesty uwznioślają wypowiedziane przez nas słowa. A u tych osób to gesty są słowami. Patrząc z tej perspektywy dochodzimy do wniosku, że słowa, które są częścią mowy mają moc i potrafią robić coś niesamowitego, a milczenie? To jest przeciwstawność mowy, czyli automatycznie jest to brak reakcji, wyrażania emocji, burzy relacje. Czy powiedzenia nie należałoby zmienić na "Milczenie jest srebrem, a mowa jest złotem"? Skoro to mowa ma większą moc i jest wartościowa w życiu?

"Słowa mogą burzyć, słowa mogą budować
Człowiek to jest budowla ja znam restauratora"~Tau

Teraz przejdę do następnej kwestii do nadmiaru słów. Dobrze wiemy, że czasem pewnych rzeczy się nie powinno mówić, gdyż słowa mając moc i mogą też ranić drugą osobę. Pod wpływem emocji powie się kilka słów za dużo i nie ma odwrotu. Tak tracimy relacje z drugą osobą poprzez nadmiar słów. Czyli mowa nie jest dobra? W nadmiarze nic nie jest dobre. Jak jest czegoś za dużo , ponad miarę to nigdy to nie będzie dobre. Dlatego słowa w nadmiarze ranią. Milczenie w nadmiarze też jest złe. Człowiek popada w samotność. Jest sam, odizolowany od świata zewnętrznego. Różnie później z takimi osobami bywa. Jedni się tną, drudzy popełniają samobójstwo, inni też z czasem wychodzą z tego i otwierają się na ludzi. Nie ma jednej sytuacji co może powodować nadmiar milczenia. Gdyż każdy człowiek jest inny i reagują na każdą rzecz inaczej. Podobnie też jest z nadmiarem słów gdyż różne mogą być konsekwencje nie tylko utrata dobrej relacji z człowiekiem, można stracić pracę, reputację itp Dobrym na to przykładem jest obecnie Przegląd Sportowy. Jedna z największych gazet sportowych w Polsce, która się cieszy ogromnym zainteresowaniem. Ostatnio napisała właśnie kilka słów za dużo "Obraniak w Pogoni Szczecin". Co okazało się kłamstwem i przez te słowa każda następna informacja wypuszczona przez Przegląd Sportowy staję się mało wiarygodna.

Jednakże wracając do wątku nadmiaru już jako podsumowanie. Nadmiar jest zły, tak samo niedomiar. Więc, aby zachować płynność i zgodność to ze sobą powinny współgrać mowa z milczeniem. Razem tworzą harmonię. Lecz jednak chodziło mi w tym wpisie o wartość. Tu jednak słowa pokazały, że są cenniejsze od milczenia. Jednakże nie jest to różnica diametralna, gdyż to jest srebro i złoto, a nie kamień i diament.

To tyle ode mnie. Mam nadzieję, ze tym razem ten wpis zostanie dodany. No i druga sprawa, żeby oddał to co chciałem przekazać i co przekazałem we wcześniejszej wersji. Kiedy będzie następny blog? Chyba pojawi się w najbliższych dniach jeszcze, bo zbyt długa przerwa była. A o czym? Przemilczę to ... xd

Do zobaczenia za kilka dni! Cześć!

Nie zapomnij dodać komentarza (Ps: wciąż czekam na pierwszy na tym blogu) i możesz też mnie popytać na asku.
https://ask.fm/Gruchaaa96

Na końcu dodam jeszcze malutkie sprostowanie. Gdyż blog pokazuję, że post został opublikowany 21.12.2015 a nie ma adnotacji, że edycja nastąpiła 5.01.2016, a to może mieć wpływ podczas czytania.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Duże dziecko czy mały dorosły?

Witam!

Dzisiaj poruszę temat, który w dużej części dotyczy mnie, a może także was. Tym tematem, a nawet rzekłbym problemem jest określenie czasowe terminu "dorosłość". 

Zapewne każdy z nas chcę bądź chciał zostać dorosłym i to jak w najkrótszym czasie. Potrzebowaliśmy tego, gdyż przeszkadzało nam  to najbardziej w relacjach rodzinnych poprzez ignorowania twojego zdania na jakiś temat, iż jesteś za młody, aby mieć jakiś pogląd. Ciągłe zdrobnianie twojego imienia, albo nadużywanie słowa "dziecko". Dla nastolatka, któremu wydaję się, że już jest dojrzały emocjonalnie to przeszkadza, gdyż osoby starsze falsyfikują jego dorosłość. W polskiej Konstytucji zawarte jest, że osoba dorosłą tj. pełnoletnią jest się w wieku 18 lat, ale czy to oznacza, że z dnia na dzień zmieniasz nagle z dzieciaka w dorosłą poważną osobę? No właśnie nie, nadal jesteś tą sama osobą, tym samym dzieckiem.Tylko, że przysługują ci prawa, których nie miałeś wcześniej. Czy to oznacza, że pijąc alkohol, paląc fajki, jeżdżąc autem jestem dorosły? Przecież nielegalnie mogłem to robić przed osiągnięciem tego wieku, a wtedy nie byłem dorosły?

Z dorosłością jest taki kłopot, że nie można określić jej wiekiem, a nawet się jej nie czuję, gdy się nią osiągnie . Możesz mieć wrażenie, że jesteś osobą dorosłą , a w sytuacji kryzysowej zachowasz się jak małe dziecko. Wiek dorosłości powstał, aby wyznaczyć granice pomiędzy bezkarnością a wydaniem kary. Określenie czysto hipotetyczne, że w tym wieku jest się rozumnym człowiekiem. Lecz z doświadczenia widzimy, że nie raz nastolatek lepiej zachowa się w sytuacji tzw. kryzysowej niż np. chłopak , który ma 21 lat. Każdy dorasta inaczej, lecz też trzeba pamiętać, że każdy był dzieckiem i może mieć pewne przyzwyczajenia, nawyki, których nie powinien robić jako "osoba dorosła". Dlaczego? Skąd ten kanon dorosłości? Kto go wyznaczył? Zapewne mądrzy ludzie, lecz właśnie rozumem jesteśmy pojąć i zrozumieć świat , a także drugiego człowieka. Wtedy osiągamy stan dorosłości, jednakże nie pełni tego świadomi.

Dlaczego, więc starsi ludzie na nas inaczej patrzą i widza w nas niedojrzałych ludzi? Kanon dorosłości zmienia się. Nie trudno jest zauważyć zmiany pokoleniowe. Tak samo widać jak ciężko jest się czasem dogadać ze starszą osobą, znaleźć wspólny temat, który nie wywoła wielkich sporów związanych typowo z tym jak ktoś się wychował. Łatwiej nam jest wyrazić swoją opinię , pogląd osobie , która jest naszym rówieśnikiem niż tacie, mamie czy osobom jeszcze starszym. Na swoim przykładzie zauważyłem, że moje zdanie, opinia czy pogląd , który wyrażam w stronę rodziców jest przyjmowany może i jakoś rozumiany. Jednakże ignorowany, przez to, że jestem młodszy i w ich mniemaniu niedojrzały. Padają słowa: "Co ty wiesz o życiu?" "Musisz się jeszcze wiele nauczyć/przeżyć" "Jakbyś żył w moich czasach młodości to teraz miałbyś inne zdanie". Z teoretycznego punktu widzenia twoje zdanie młodego człowieka dorosłego czy niedorosłego (wg prawa oczywiście) jest przyjmowane przez osoby od ciebie bardziej doświadczone, lecz od razu negowane. Najczęściej bez większych powodów : "Tak jest i koniec".

"W każdym z nas jest dzieciak, we mnie, w tobie, w nim i w niej,
Mniej więcej, to w każdym jest go więcej niż mniej,
Mniej więcej, nie więcej niż norma,
Bo jak jesteś inny od innych to odbiła ci korba."~Rover

Inne spostrzeżenie mam co do dziadków. Ludzi w podeszłym wieku, którzy żyją już z świadomością, że są bliżej końca życia niż dalej. Zauważyłem, że oni inaczej już odbierają i rozumieją opinię, poglądy młodego człowieka. Nie ignorują ich, starają się zrozumieć bądź czasem zanegują , lecz dając określone powody, argumenty. W tym momencie rozmowy jesteś na równi z osobą o kilkadziesiąt lat starszą. Ta osoba utożsamia ciebie z osobą dorosłą, bo poprzez twoje wypowiedzi potrafi wywnioskować czy ty już właśnie osiągnąłeś ten stan dorosłości czy starasz się tam dosięgnąć czy jesteś od niego bardzo daleko. Czy to będzie prawdą? Nie wiadomo, gdyż nikt lepiej nie zna nas lepiej niż my sami.

To może teraz już prostując temat dorosłości. Nawiążę do tytułu nadanego przeze mnie "Duże dziecko czy mały dorosły?" . Gdy wcześniej pisałem, że nie wiemy kiedy stajemy się dorosłymi. To ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Jedynie jakaś osoba może nas ocenić : "Ten to zachował się jak takie duże dziecko (...)" ; "Oo ten to teraz pokazał swoja dojrzałość, a taki młody chłopak".
Jeśli ja miałbym sam odpowiedzieć na to pytanie. Powiedziałbym, że dopiero poznaję samego siebie, staram się rozumieć drugiego człowieka, poznaję świat, ale czy to już oznacza, że jestem dorosły? A jak będę w sytuacji kryzysowej i nie wiem, np. nie poddam się karze, gdy popełnię przestępstwo; ucieknę z miejsca wypadku; nie udzielę pomocy drugiej osoby, gdyż się boję, że coś zrobię tej osobie. Nadal wtedy jestem dorosły?

"Też tak masz? Chcesz wrócić do lat
W których każdy z nas miał na wszystko czas.
I postrzegał wszechświat, jak łebek od szpilki,
A smak życia to był smak prawdziwej milki,"

To tyle ode mnie. Piszcie w komentarzach jak wy odbieracie dorosłość. Chętnie poznam wasza opinię. Ostatnio zastanawiałem sie dlaczego nie piszecie nic w komentarzach jak was o to proszę. Pomyślałem sobie, ze  nie czytacie pewnie. Wchodzę w statystyki wyraźnie jest napisane, że was trochę jest. Wchodzę w opcje bloga, a tam zaznaczone, że tylko osoby posiadające konto mogą komentować. Przepraszam za to moje niedopatrzenie. Od teraz możecie komentować anonimowo. Mam nadzieję, że nie skończy się to tym, iż będę tylko tu obrażany. Bardziej liczę na uwagi, konstruktywne opnie, wymianę po prostu poglądów na dany temat przeze mnie poruszony.

"Mam dziecko... w sobie a nie z nią
I odbieram ten świat dziecięcą percepcją,"~Rover

3 majcie się! Cześć! Do następnego razu!

Na koniec tradycyjnie już podaje link do aska. Tam możecie mnie o coś dopytać jak macie taką ochotę