poniedziałek, 30 maja 2016

Dążyć za głosem serca

Witam!

Pierwszy rok studiów dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu powoli dobiega końca. W tym momencie nachodzi mnie pewna refleksja, co przez ten rok zmieniło się w kontekście moich umiejętności dziennikarskich i jaki mam plan na następne lata.

 Dokładnie rok temu tuż po zakończonych maturach. Wiedziałem tylko jedno, że dziennikarstwo to jest jedyny zawód, który mnie fascynuję i jednocześnie czuję się w nim jak ryba w wodzie. Pisanie czegokolwiek sprawia mi ogromną radość i przychodzi mi to z wielką łatwością. Mogę pisać godzinami o czym tylko sobie wymarzę. Był tylko jeden problem nigdzie moje teksty nie były publikowane. Zachowywałem je albo dla siebie lub przekazywałem do moich polonistek. W Gimnazjum, gdy poznawaliśmy co to jest felieton. Napisałem wtedy o tym dlaczego nienawidzę Legii Warszawa. W felietonie zwróciłem uwagę na przeszłość klubu - werbowanie do wojska. Również nie zabrakło ówczesnej teraźniejszości i doczepiania się do polityki transferowej klubu jak także przychylności sędziowskiej, która była nadto widoczna. W tej pracy pojawiły się też elementy humorystyczne jak nazwanie piłkarza Manu “dzikusem” czy sam styl językowy przesyty kolokwializmami. Przytoczyłem ten przykład, gdyż ten mój debiut felietonisty został okraszony ocena celująca, a także możliwością pojawienia się w lokalnym miesięczniku “Kosynier”. Niestety mimo chęci z obu stron nie wyraziłem zgody na jego publikację ze względu na wyraźnie skrócenie i przeinaczenie mojego tekstu. Po skończeniu Gimnazjum za namową mojej polonistki poszedłem do Liceum o profilu humanistyczny, gdzie była możliwość uczestniczenia w warsztatach dziennikarskich. Do dzisiaj dobrze pamiętam słowa mojej polonistki: 
“Arek rób co uważasz za stosowne, ale wiedz, że ty naprawdę dobrze piszesz i chciałabym żebyś tego nie zmarnował”. 
Dało to mi dużo do myślenia i uzmysłowiło mi pewien schemat działań na moja przyszłość. Skoro pisanie przychodzi mi z łatwością i do tego robię to dobrze, więc dlaczego miałbym z tego zrezygnować?

W liceum zacząłem więcej pisać ze względu na warsztaty dziennikarskie. Tam już poznałem kilku dziennikarzy czy to prasowego, telewizyjnego a nawet rzecznika prasowego. Każda z tych osób odradzała nam pójście w stronę dziennikarstwa. Uważali, że jest mało miejsc pracy, a dużo chętnych i nie ma sensu robić tego na siłę. Kilku moich kolegów to zraziło, a  mnie wręcz przeciwnie. Zmotywowało to do dalszego działania. Coraz bardziej zacząłem odczuwać, że ja naprawdę chcę to w życiu robić. Dlatego postanowiłem swoją naukę kontynuować na Uniwersytecie Adam Mickiewicza na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna w Poznaniu. Już w pierwszym miesiącu zostałem sprowadzony na ziemię przez pisma studenckie “Buc” i “Fenestra” , które odmówiły współpracy z moją osobą. Następnie wśród studentów zacząłem zauważać, że większość z nich nie przyszła tu po to, żeby się czegoś nauczyć tylko swoje umiejętności udoskonalić, gdyż piszą regularnie dla różnych stron internetowych, czasopism, wyjeżdżają na rożne eventy jako akredytowani dziennikarze. Przy takich okolicznościach zacząłem wątpić w siebie i swoje umiejętności. Jednak po jakimś czasie  zacząłem iść za głosem serca. Uznałem, że to jest to co ja chcę w życiu robić i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby być dobrym dziennikarzem.

Czas najwyższy przejść do meritum, a mianowicie do tego czego się nauczyłem dotychczas na tych studiach i jaką mam wizję swojej przyszłości w związku z  dziennikarstwem. Jeśli chodzi o umiejętności stricte pisarskie to poszerzyły się u mnie dzięki mgr Andrzejowi Niczyperowiczowi. Który poprzez swoje bardzo oryginalne a zarazem ciekawe ćwiczenia pokazał coś co kiedyś może być niezbędne w moim warsztacie dziennikarza. Pisanie informacji na kilka sposobów tak, żeby liczba znaków się zgadzała. Podchodzenie do wywiadu tak jakbym go przeprowadzał ze samym sobą. Czy nawet zrobienie felietonu z trzech zdań, które miały na celu rozwinąć kreatywność. Która moim zdaniem może być niezbędną cechą w zawodzie dziennikarza. Następną osobą mającą wpływ na moje nowe umiejętności jest mgr Krzysztof Duda. Z dziennikarstwem może bezpośrednio się to nie łączy, choć uważam, że umiejętność zrobienia własnej strony internetowej może odgrywać duża rolę w przyszłości. Już teraz strona codziennygrucha.prv.pl , którą stworzyłem umożliwia mi swobodne publikowanie moich tekstów. Z czysto technicznych umiejętności wydaję mi się, że to tylko tyle. Jednakże wiem, że takich zajęć będzie o wiele więcej w przyszłym roku w którym postaram się jak najwięcej nowych umiejętności posiąść. Jednak, gdybym teraz napisał, że to koniec tego co się nauczyłem na I roku to bym skłamał. Oprócz praktyki ważna też jest teoria. Na warsztatach dziennikarskich przybliżyli mi ją Tomasz Wolny i Marcin Kącki. Ten pierwszy zwrócił szczególną uwagę na misję dziennikarza. Wcześniej myślałem, że prawda jest najważniejsza o czym też mówił Marcin Kącki. Jednak Wolny wskazał na pomoc drugiemu człowiekowi. Dziennikarz dzięki swojemu tekstowi, reportażowi może odmienić życie drugiego człowieka. Podnieść z dołka, wygrać sprawy w sądzie dzięki nagłośnieniu sprawy. Słowo pisane jak i mówione ma wielką moc. Tym słowem należy tak dysponować, żeby nikogo nie zranić. Dziennikarz ma niesamowitą moc włada słowem mówionym i pisanym. To jest coś fascynującego i właśnie na siłę słów zwrócił uwagę Marcin Kącki. Jak i także na odpowiedzialność za słowa. Cokolwiek napiszemy w gazecie czy gdziekolwiek indziej może mieć swoje konsekwencje. Każde kłamstwo, przekręcenie powodują, że przestajemy być wiarygodni, a właśnie prawda w tym zawodzie jest najważniejsza. To chciał nam przekazać redaktor gazety Wyborczej, że prawdę należy stawiać ponad wszystko
. “Słowa mogą burzyć, słowa mogą budować. Człowiek to jest budowla”~ Piotr “Tau” Kowalczyk.  

"Chcę tylko pisać! Pozwól mi pisać! Pośród obrazów i mar zmieniających swój kształt. Pozwól mi pisać bo dla mnie to wszystko co mam!"~ Mateusz “Rover” Pustuła. 
Ten cytat wydaję mi się, że w pełni obrazuję moją determinację i zawziętość jaką będę ukazywał w następnych latach. Można to uznać za mój plan na to, żeby zostać dziennikarzem. Uczyć się wszystkiego pożytecznego co oferują mi studia. Walczyć samemu o angaż w redakcjach. Samorealizacja poprzez stronę internetowa codziennygrucha.prv.pl jak i też bloga gruchaa96.blogspot.com. Na koniec najważniejsze zawsze pisać prawdę.

Tyle ode mnie wpadajcie na mojego aska jak macie jakieś pytania
http://ask.fm/Gruchaaa96

piątek, 6 maja 2016

Kruche ciastka

"Nienawidzę brudu na ulicach i bezdomnych
Którzy wyciągają ręce do mnie
Nie obchodzi mnie to, co przeżywasz
Nie dotykaj mnie i grzecznie proszę: "weź się odczep!"
Nie chce ci się tyrać to sorry, nie moje story
To twój problem jeśli zdechniesz w norze
Odbijaj i mnie nie obwiniaj potworze bo to ty dzisiaj psujesz mi klimat"~Zeus
Witam!

 Dzisiaj nadszedł ten moment, że pojawia się wpis o tematyce społecznej, a bardziej problemu społecznego. Jak i rozumowania go na kilka sposobów. Na te, które widać na pierwszy rzut oka i na takie nad którymi należy się zastanowić.

 Zacząłem ten wpis od dość kontrowersyjnego cytatu, gdy nie zna się całości tekstu. Jednak, gdy przypatrzymy się bliżej tym słowom i przez chwilę pomyślimy. To taki typ człowieka opisany przez Zeusa jest często spotykany na ulicach. Tylko czy czasem to nie jest opis nas samych? Na początku zapewne zaprzeczysz tak samo jak ja "Gdzie tam, ja taki nie jestem". Jednakże pomyśl ile razy przeszedłeś obojętnie obok osób potrzebujących pomocy. Ile razy nawet nie spojrzałeś w ich stronę bo "psuł Ci klimat" dzisiejszego wesołego dnia? 

 Nie chcę tu wychodzić na oskarżyciela kogokolwiek, bo tak naprawdę to dotyczy także mojej osoby. Staram się pomagać, ale rzadko to robię z własnej inicjatywy. Nie podejdę do osoby i nie spytam się jej: "Czy nie jest Ci zimno?" albo "Czy nie chciałbyś może czegoś zjeść?". Tylko reaguję wtedy gdy ta osoba podejdzie i z łzami w oczach mnie prosi o coś do jedzenia czy coś ciepłego do picia czy na bilet na tramwaj. Dopiero w takiej sytuacji kruszę się jak ciasteczko, żeby tylko pomóc tej osobie, bo mi się jej żal zrobiło. Zaczynam współczuć, a zarazem cieszyć się (nie ukazując tego oczywiście), że ja nie mam takich problemów. W tym momencie wszystkie moje problemy stają się infantylne, gdyż ja mam dom, z czego żyć, co zjeść,pić w co się ubrać. Te osoby tego nie mają. 

 Wiadomo, że każdy człowiek to inna historia. Każdy co innego przeżył, przeszedł w życiu. Lecz wydaję mi się, że nieważne kto jak postępował w życiu powinien dostać drugą szansę. Takimi szansami jest pomoc takim ludziom, gdyż jestem przekonany, że gdyby ktokolwiek z nas ja czy ty drogi czytelniku byłby w podobnej sytuacji to ta osoba by nam pomogła jako pierwsza. Bo wie jak to jest. Tu może jest problem, że my nie wiemy. Mamy swoje życie, innych nas nie obchodzi oczywiście w teorii. Bo najlepiej nam się przecież opowiada o innych ludziach, których nie znamy osobiście np. celebrytów czy chociażby zwykłych przechodniów. Kto tak naprawdę jest wart naszej uwagi (...)

 "Ale Arek, ja pomogłem/-am bezdomnemu, a on mi nie podziękował, obraził mnie i później widziałam jak pił wódkę. Jak mam takim ludziom pomagać?" Tutaj dochodzę do drugiej strony medalu. Coś co nas odtrąca. Pomagamy komuś, a ta osoba gardzi tym i gardzi nami co wtedy? Zastanówmy się, dlaczego ta osoba tak postąpiła. Czy to na pewno oznacza, że nie akceptuję naszej pomocy? Nie jestem psychologiem, ciężko mi sprecyzować swoją myśl. Lecz przez tych ludzi wydaję mi się wychodzi ból, że nie może poradzić sobie sam w życiu tylko ktoś go musi "niańczyć" dosłownie dla niego wkładać do buzi jedzenie jak dziecko, bo sam nie jest w stanie tego zrobić. Ile razy Ty na pytanie "Czy pomóc Ci?" odpowiedziałeś nie? Dlaczego tak robiłeś? Nie potrzebowałeś pomocy? Czy nie chciałeś pomocy? Albo chciałeś po prostu zrobić sam? 

 "Arek po co mam komuś pomagać jak i tak wszyscy umrzemy?" Ta teza zawsze mnie fascynowała i próbowałem się w nią zagłębić. Dlaczego ludzie oddają krew, szpik, narządy jak i tak ta osoba wkrótce umrze? Czy znalazłem na to pytanie odpowiedź? Szczerze? Nie wiem, ale wiem jedno, że pomaganie innym sprawia przyjemność. Ujrzenie uśmiechu na twarzy tej osoby daję poczucie dumy i takiej pewnej świadomości, że właśnie dla takich chwil wato żyć. Może i nie wyglądam na jakiegoś wolontariusza i nie biegam z puszką na pieniądze na cele charytatywne. Tylko zachowuje się tak jak powinien każdy człowiek do drugiego człowieka empatycznie. Nie chcę, żebyś mnie teraz odebrał jak na jakiegoś kandydata na "Mężczyznę roku" albo "Mistera Polonia" , ale spojrzał czasem na innych ludzi z perspektywą, że: "Ja też mogę być kiedyś na jego miejscu, a on na moim".

Spojrzeliśmy już na pomaganie ludziom z kilku perspektyw i powoli można by rzec wpis dobiega końca, a wnioski i przemyślenia własne same się nasuwają. Dlatego swojego wpisu dzisiaj nie podsumuję. Działajcie zgodnie z własnym sumieniem i spójrzcie na ludzi potrzebujących tak jak to byście byli wy.

Na koniec przedstawię wam historię jaka mnie spotkała w autobusie i która natchnęła mnie do napisania tego wpisu.

Wtorek godzina 23:02 podjeżdża 234 wsiadam do autobusu, a tam starsza osoba koło 60, najprawdopodobniej podpita z zaklejonym prawym okiem jakimś duży plastrem ze słuchawkami w uszach. Początkowo staram się go ignorować. Przy hamowaniu autobusu wylądował na niższej części pokładu. Szybko wstał i usiadł, obok swojego kompana. Zaczął przepraszać, mnie jak i Pana obok. Po chwili, uderza się w pierś, podnosi kciuk w górę i woła "szacunek! Szacunek musi być!" ponawia gest i krzyczy "Szacunek dla młodzieży musi być! szacunek młody!" skierował wzrok na mnie. A ja mu odkiwnąłem. Ucieszył się powtarzając swój gest i przemówił "Jak będziesz coś potrzebował młody, to ja Ci pomogę tylko powiedz, mogę Ci nerkę dać, serce oddam jak będzie trzeba" (płaczę) Rozciera łzy: "Szacunek młody! do przodu! Uda się ! Musi się udać!" podaję rękę w moją stronę. Uściskuje jego dłoń. On przemawia "Szacunek to jest to co się liczy! to jest piękne! Młody jak zobaczysz jakiegoś bezdomnego pomóż mu ! Bezdomni też są porządni! (śmiech) Nie tylko skurwiele. Bo ja dla ciebie młody wszystko mogę zrobić tylko powiedz nerkę , serce mogę oddać jak się przyda, twoim dzieciom mogę oddać (...) Ale szacunek Musi być! Uda się! Musi się udać! A jak masz na imię?" - zapytał "Arek"- odpowiedziałem "Arek, Areczku Szacunek! to się ceni! szacunek dla ciebie! Uda się Areczku ! Musi się udać ! Dziękuję! Arek! To jest piękne! nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy (płaczę) Dziękuję! Szacunek! Szacunek Musi być! Zobacz co mam, muzyczka mi tu gra (śmieje się) (..) Uda się! Musi się udać!" Podałem mu dłoń i wysiadłem. Rzekł: "Arek! Szacunek! Szczęść Boże ! Trzymaj się ! Uda się! Musi się udać"   

To tyle ode mnie dzisiaj zostawiam Cię samego/samą z przemyśleniami na ten temat. Jeśli chcesz to podziel się ze mną swoim zdaniem pod tym wpisem albo zadaj mi pytanie na:

CIESZMY SIĘ Z TEGO CO MAMY!
"Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Jeśli mam wokół siebie dobrych ludzi
Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Gdy się mogę obok ciebie budzić
Nie potrzebuję wiele (wiele, wiele, wiele)
Kiedy mam co zjeść i gdy mam dokąd wrócić
Nie potrzebuję wiele. (wiele, wiele, wiele)
I tak mam dużo dziś
Więcej nie zmieni nic "~Zeus